Praktyki na anestezjologii- przemyślenia studenta

Moje pierwsze, bliskie spotkanie z oddziałem anestezjologii skończyło się przerażającym poczuciem pustki, które wypełniło mnie w całości i przelało czarę beznadziei ostatnich tygodni. Połączenie prowadzącego z hiperwymaganiami, dosadnie ukazującego Ci jak mało wiesz + zderzenie z pacjentami w tak ciężkim stanie+ cała fosa rzeczy, których do tej pory nie widziałam. To wszystko zablokowało mnie na kilka dni i wprowadziło w przekonanie, że to ostatni oddział, gdzie moja noga postanie po uzyskaniu uprawnień zawodowych.




Przyszły zajęcia praktyczne- inny OIOM, inny prowadzący, inne podejście.
To było obserwowanie magii sprawiającej, że człowiek, który kilka dni temu był na skraju życia zaczyna wychodzić na prostą. Późniejsze spojrzenie na kupkę dokumentów wzbudziło w moim mózgu nieśmiałe stwierdzenie, że to nie magią, ale moje dłonie i działania oraz maaasy innych osób. Pojęcie cudu najczęściej łączy się z odziałem położniczym, ale to jakie cuda dzieją się na OIT trzeba po prostu ujrzeć na własne oczy. Pod pojęciem „cud” nie kryje się u mnie zjawisko nadprzyrodzone, ale mozolna walka o ludzkie życie, w której głównymi atutami są wiedzą i doświadczenie. 



Widzicie, zapamiętam ten pozytywny moment zapominając jak wysoki jest procent osób, którym niestety nie można było pomoc. Tej skali nie potrafię sobie wyobrazić, byłam tam za krótko. 



Praktyki zawodowe- inny, ogromny oiom, nowy prowadzący. 
Po tych zajęciach już nie potrzebowałam filmiku uświadamiającego, żeby nie jeździć po pijaku. Pacjenci w każdym wieku, od malca, którego widok łamał moje serce, przez młodego mężczyznę, który mógł być moim znajomym po staruszka, dla którego została już tylko modlitwa i dłonie pielęgniarek będących przy nim do końca. Po  tym  jak zobaczyłam  co potrafią pielęgniarki, jaką mają wiedzę na tym oddziale jestem pod OGROMNYM wrażeniem. Milion kabli, obsługa sprzętu, od którego zależy ludzkie życie i bezbronny pacjent, który dla nich wciąż pozostał człowiekiem. Wielki szacunek. Przemyślenia moje i dziewczyn z grupy po przejściu przez ten oddział były różne. Na pewno można tu przyswoić ogrom wiedzy i umiejętności. 

Cieszę się, że był to mój ostatni oddział na studiach, bo dzięki temu miałam zawsze chociaż mgliste pojęcie o rzeczach, które do mnie mówiono. Niektórych odstraszył stan pacjentów, bo ich nie poedukujesz, nie porozmawiasz. OIT jest połączeniem wszystkiego na raz postawionego na krawędzi i doprawionego masą monitorów i dźwięków. Widzę tutaj zarówno chirurgię jak i neurologię, które tak bardzo sobie upodobałam. Właśnie tak zapamiętałam OIT jako mały człowiek z plakietką student. 

Chciałabym kiedyś dołączyć  do grona tych profesjonalistów i móc się od nich uczyć oraz rozwijać swój własny  profesjonalizm zawodowy.

Komentarze